poniedziałek, 14 października 2013

Wczoraj wieczorem kiedy przeglądałem obowiązkowe pozycje w sieci spotkałem się po raz kolejny ze stwierdzeniem - Żeby znaleźć w Polsce pracę trzeba mieć znajomości. Nie ukrywam, że też jestem przedstawicielem takiego zdania. Wielu się wydaje - szczególnie tym, którzy dawno pracy nie szukali - że znalezienie pracy to tylko i wyłącznie dobra wola danej osoby, niekoniecznie...

O ile jestem z tych, którzy uważają, że praca i możliwości zarobku w Polsce są... to uważam, że nie dla każdego. Praca, której jest pod dostatkiem to praca, dla osób nieoczekujących nic od pracodawcy, czyli mogących pracować na umowę zlecenie lub czasem nie - wyjaśniam, że do samej formy umowy zlecenie nic nie mam - z płacą zasadniczą oscylującą w okolicach minimalnej. Druga grupa osób, które spokojnie mogą pracować, bez znajomości to osoby, których doświadczenie jest już liczące się na rynku - zresztą pisałem o tym również w pierwszym poście. Co do tego wszystkiego mają znajomości...

Czasami nie wiem do końca jaki był cel jednej czy drugiej rekrutacji, która tak naprawdę zakończyła się zanim jeszcze pierwsze ogłoszenie powędrowało do "sieci" czy gazet branżowych. Szczególnie tego typu praktyki można zauważyć we wszystkich urzędach. Prawo na nich narzuca organizowanie konkursów praktycznie na każde możliwe stanowisko, a jak to wygląda naprawdę, spotkałem się z kilkoma dość pospolitymi metodami, które pewnie wyczerpują temat w jakiś 90%.
  • Konkurs pod kandydata. Chyba każdy o tym słyszał, jest to prosta metoda, która umożliwia zminimalizowanie liczby potencjalnych kandydatów do 1... 
  • Brak informacji o konkursie. Oczywiście sam brak informacji jest niedopuszczalny bo takiej informacji wymaga prawo, jednak informacja, która jest zamieszczona na mało popularnej stronie urzędu w kolejnej entej zakładce raczej ogranicza ilość dotarcia do niej potencjalnych zainteresowanych, uwaga do... 1 osoby...
  • Ostateczna decyzja - nie musi być najlepszą. Jeśli już się stanie, że ktoś przypadkiem spełnia specjalne wymogi i jakimś cudem dotarł do zakładki o konkursie to i tak w rywalizacji bezpośredniej polegnie, dlaczego? Bo tak czy inaczej oceny kompetencji dokonuje ostatecznie wójt, burmistrz czy inny urzędnik, który zwycięzcę znał już na samym starcie.
Firmy prywatne wcale nie działają zupełnie inaczej, polecenia były i będą to jest zrozumiałe, a patrząc na stopę bezrobocia na poziomie 13% można przypuszczać, że w każdej firmie pracują osoby, które w kręgu swojej rodziny bądź bliskich znajomych mają kogoś kogo mogą śmiało polecić na dane stanowisko. Tutaj sytuacja się troszkę zmienia i zależy głównie od tego w jak dobrych stosunkach dana osoba polecająca żyje z kadrowym czy inną decyzyjną osobą.

Nieprzekonanym podam prosty przykład urząd pracy w mojej pięknej i malowniczej miejscowości 2 lata temu - mniej więcej - jako osoba bezrobotna udaję się do tego urzędu ponieważ otrzymałem propozycję stażu od firmy, ostatnią formalnością było iść do urzędu i poprosić o przydział. Cóż zdarza się i tak, że pieniądze dawno się skończyły i niestety staż mi przyznany być nie może - Myślę sobie no jasne, przecież nie dołożą z własnej kieszenie. Nie mniej całkowicie przypadkowo mój ojciec - prywatnie znajomy dyrektora tejże placówki - postanowił udać się do PUP w mojej sprawie, jako dobry syn postanowiłem mu potowarzyszyć. Nie muszę chyba mówić, że po 10 minutowej rozmowie ojca z dyrektorem pieniądze naglę się pojawiły - w domyśle pula dla znajomych? Ustawa tego chyba nie przewiduje - a mina Pani urzędniczki błądzącej wzrokiem z dala ode mnie była bezcenna.

Tak więc jeśli jesteś bezrobotnym bez doświadczenia nie jest najgorzej, ale na brak znajomości już ciężko coś poradzić. Nie będę opisywał historii znajomego, który został zaproszony na rozmowę do jednej z sporej firmy Polskiej, a pierwszym pytaniem jakie usłyszał było ... kto Pana przysłał?


No więc rozpoczął się kolejny tydzień, dla mnie to praktycznie od pewnego czasu bez większej różnicy ponieważ dzień wygląda dość podobnie czy to sobota czy poniedziałek. W zasadzie po przebudzeniu nie bardzo chce mi się wstawać - lenistwo? ... Nie, raczej coraz większe zniechęcenie i brak perspektyw.

W każdym razie rano to pora, w której przeglądam oferty o pracę jeżdżenie po instytucjach sobie odpuściłem z kilku powodów...

  • w mojej miejscowości złożyłem CV w każdej większej firmie odzewu brak - można to przez moje wymagania finansowe (jeszcze o nich nie wspomniałem), chociaż uważam, że bardziej realistycznym powodem jest fakt, że w każdej z tych firm, w której byłem Pani moje podanie bez zapoznania się z nim wrzucała na stertę innych podań, a spotkanie najczęściej kończyło się stwierdzeniem - Nie prowadzimy rekrutacji, redukujemy. Fakt, kiedy byłem się zarejestrować w PUP'ie pomimo, że miejscowość liczy ok. 15 tys. mieszkańców osób do rejestracji stało z 10... z kolei wyrejestrowujących się nie było wcale. 
  • Koszta, w sumie wszyscy potrafią mówić, że lepiej stawić się osobiście - bzdura... W chwili obecnej w wyniku nie tylko globalizacji światowej, ale również takiej na mniejszą skale regionalnej, dla większości zakładów nie ma tak naprawdę znaczenia, jaką formą składamy podanie tak czy inaczej wyląduje najprawdopodobniej na tej samej kupce, a wizyta osobista nie da nam szansy rozmowy, ba często nawet spotkania prawdziwego rekrutera.
  • Czas, nie ukrywajmy zasięg działań przez internet jest o wiele większy i bardziej wydajny
Tak czy siak dzisiaj Poniedziałek ofert jak na lekarstwo. Od miesiąca - bo tyle szukam aktywnie pracy - zauważyłem dwie prawidłowości... Poniedziałek to nie czas na zamieszczanie ofert pracy przez pracodawców oraz drugą piątek to czas zapraszania kandydatów na rozmowy - chociaż nie twierdzę, że to żelazne zależności, które występują w każdym przedsiębiorstwie.

Przeważnie na czynności związane z szukaniem pracy poświęcam ok. 2-3 godzin dziennie - Nie wiem czy to dużo czy to mało. Wystarczająco, ażeby przelecieć 3 główne portale + tablicę. Swoją drogą na tablicy często zdarzają się takie rodzynki, że szkoda gadać, ale że człowiek jest już w pewnym sensie zdesperowany nie zostaje mu nic innego jak próbować.

Ostatnia sytuacja z tablicy...

Ogłoszenie mało profesjonalne w sumie bez żadnego opisu stanowiska, tylko 3 bardzo podstawowe wymagania odnośnie kandydata - pewnie 90% czytających je spełnia - postanowiłem wysłać CV jak proszono, dołączyłem referencje... list sobie podarowałem bo ani nie był wymagany, ani stworzenie go nie było by proste w sytuacji gdzie człowiek nie zna, ani nazwy firmy, ani stanowiska, na które rekrutują... ba nawet ogólnego zakresu obowiązków. Dopisałem tylko, w treści, że jeśli moja oferta spotka się z akceptacją proszę o więcej informacji telefonicznych.

Następnego dnia byłem na basenie - jedna z rzeczy, która jeszcze trzyma mnie przy zdrowiu psychicznym - po wyjściu zauważyłem, że numer, którego nie miał próbował się, ze mną skontaktować postanowiłem oddzwonić odebrał facet, który przedstawił się jako - CYFROWY POLSAT - nie przypominałem sobie, żebym do nich kandydował, ale cóż dostałem propozycję spotkania w biu... nie, w jednej z Toruńskich kawiarni przy kinie - Mówię sobie, a co tam, ale że miałem wątpliwości powiedziałem, że do godz. 20 oddzwoni czy się stawie (Była 18.00), facet powiedział, że nie ma problemu...

Wróciłem do domu przejrzałem miejsca, gdzie wysyłałem CV i się potwierdziło do CYFROWEGO POLSATU nie wysyłałem, czyli to pewnie jedno z ogłoszeń z tablicy gdzie prosiłem o więcej informacji telefonicznie bądź na e-mail. Dzwonie... facet odebrał więc przedstawiłem mu jak wygląda sytuacja i poprosiłem o więcej szczegółów - w zasadzie jakiekolwiek szczegóły - odnośnie pracy... w tym momencie zaczęło się kręcenie, jąkanie i zdziwienie? Facet stwierdził, że takie informacje może przedstawić, ale tylko na rozmowie w cztery oczy na spotkaniu - Zapytałem czy rozmowy przez telefon nie uważa, za rozmowę w 4 oczy. Facet zaczął jeszcze bardziej się jąkać, kręcić... w każdym razie podziękowałem grzecznie za poświęcony czas.

Uważam, że szczytem nieprofesjonalizmu jest oczekiwać od kandydata, żeby stawił się 50 km od miejsca zamieszkania na rozmowę o pracę, o której potencjalny pracodawca nie chce powiedzieć kompletnie nic. Jak się domyślam oferta jest na tyle nieatrakcyjna, że pewnie większość rezygnowała już w trakcie rozmowy telefonicznej, dlatego pewnie zmienili strategie.

No nic szukamy dalej...

niedziela, 13 października 2013

Początek.

Jak się domyślam w chwili obecnej czytelników będzie niewielu, w każdym razie zamiarem tego bloga, jest przedstawienie polskiej rzeczywistości, z którą spotka się każdy przysłowiowy Kowalski, który skończy swoją edukację (niezależnie na jakim poziomie) i będzie chciał znaleźć pracę, w której otrzyma coś więcej aniżeli umowa zlecenia za najniższą bez perspektyw awansu czy rozwoju.

Zapewne wiele osób oburzy taka czy inna postawa, że niby od czegoś trzeba zacząć. Prawda jest taka, że jeśli młody człowiek (za takiego się uważam) nie posiada doświadczenia, a jedyne co może zaoferować to zapał i uczciwość to niewiele na was czeka. W tej chwili główną kompetencją w 70% zakładów są znajomości. Nie muszę chyba mówić, że ta kompetencja nie gwarantuje pracodawcy zdobycia dobrego pracownika? Dlaczego więc w dalszym ciągu jest tak ceniona nie do końca mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie. Optymiści zapewne dostrzegą pozostałe 30%, które nam pozostaje... tylko 20 jest zarezerwowane, dla ludzi z doświadczeniem, którzy z jakiegoś powodu chcą zmienić miejsce pracy, bądź chcą na rynek powrócić. Tutaj Was nie zawiodę ostatnie 10% jest, dla ludzi młodych bez doświadczenia, którzy mogą chętnie rozpocząć swoją karierę zawodową od roznoszenia ulotek, rozwożenia pizzy bądź innych ciekawych prac, które być może dadzą jakiś zarobek żeby przeżyć, ale nie dadzą żadnych kompetencji do tego, aby być bardziej konkurencyjnym.

Oczywiście, że firmy się rozwijają natomiast oferty skierowane, dla ludzi młodych, którzy chcą się rozwijać stanowią może jakiś promil wszystkich co za tym idzie? 350... może 500 podań na jedno miejsce. Ostatnio miałem przyjemność uczestniczyć w jednej rozmowie, bardzo dobrze prezentująca się firma, spora, bez negatywnych opinii w sieci (pierwszy raz mi się to zdarzyło) więc pomyślałem jest dobrze ktoś zadzwonił. Na miejscu muszę przyznać bardzo profesjonalna rozmowa z dyrektorem (chyba handlowym) w pytaniu na rozluźnienie padło ciekawe stwierdzenie, że powinienem być zadowolony, bo jestem już wśród 20 najlepszych - myślę sobie dobry znak. Zadałem jednak pytanie ile było zgłoszeń, kiedy otrzymałem odpowiedź, że 350, wtedy naprawdę zrozumiałem jak duża w naszym kraju jest skala bezrobocia. Oczywiście po rozmowie otrzymałem zapewnienie, że informacja zwrotna nadejdzie do końca tygodnia, od tego czasu minęły już dwa. Swoją drogą czy to taki wysiłek, żeby do 20 osób zadzwonić? Jest to raczej jedna z tych negatywnych praktyk większości zakładów. Szkoda, bo pomimo, że pewnie niewiele ich to obchodzi moja opinia o ich firmie zmieniła się z profesjonalnej na ...

To jedna z historii, których pomimo, że pracy szukam od końca sierpnia jest już kilka. Postanowiłem założyć tego bloga, z jednego powodu, żeby pokazać pewne nieprawidłowości w funkcjonowaniu nie tylko pracodawców, ale również urzędów i instytucji, które zamiast pomagać ludziom, bo taki jest ich obowiązek, robią wszystko, ażeby takie osoby upokorzyć.