środa, 27 listopada 2013

   Mija tydzień od ostatniej wizyty na rozmownie i w dalszym ciągu ta denerwująca cisza w telefonie. Z jednej strony nauczony poprzednimi sytuacjami już jako "weteran" rozmów kwalifikacyjnych powinienem wiedzieć, że zdanie - odezwiemy się do Pana - wcale nie musi oznaczać gwarancji odpowiedzi... jednak tutaj sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, więc pozostaje czekać, dalej.

   Swoją drogą można powiedzieć, że dzisiaj pstryknął mały jubileusz bo na jednym z portali zaaplikowałem po raz setny. W sumie nie wiem czy to powód do radości czy raczej smutku, że pomimo tylu zgłoszeń w dalszym ciągu pracy nie ma. Być może sytuacja nie jest jeszcze taka tragiczna, w końcu szukam pracy dopiero - o Boże... aż! - 3 miesiące. Chociaż jak zestawie swoje wyniki z wynikami innych, którzy pozostają w błogim stanie bezrobocia ponad kilka lat, to moja sytuacja nie wygląda aż tak tragicznie - przynajmniej widzę, że może być jeszcze gorzej.

   Robić jakieś podsumowanie byłoby raczej idiotyzmem, patrząc na ilość wysłanych ogłoszeń pewnie łącznie byłoby ich już jakieś 150 w przybliżeniu, z których może 30% pasowało bardzo dobrze do mojego profilu i oczekiwań. W sumie nie było źle jeśli chodzi o rozmowy bo odbyłem ich ponad 10. Denerwuje tylko fakt kosztów jakie poniosłem bez osiągnięcia oczekiwanego rezultatu w tym przypadku otrzymania pracy. Jedyna korzyść o której mogę śmiało napisać to lepsza umiejętność radzenia sobie ze stresem, który notabene na pierwszych rozmowach często mnie paraliżował, a w tej chwili radze sobie z nim już całkiem dobrze. Oprócz tego znowu zacząłem czytać jak dobrze przygotować się do rozmowy, jak poprawić swoje dokumenty, które uważam, że są jednak dobre skoro odzew na nie jest całkiem spory.

... no cóż idą święta i niestety już wiem, że będą mimo wszystko dość smutne w tym roku z dużą ilością niepokoju i smutku, zamiast radości i uśmiechu.